Matylda Radwan należy do tych bohaterek Agnieszki Krawczyk, co Sabina i Mila z Magicznego miejsca. Jest oazą spokoju, introwertyczna, lekko wycofana z życia, trzymająca się na uboczu wielkich wydarzeń, z artystyczną duszą. Ciężko określić ile ma lat. Prawdopodobnie coś między 30 a 40 (nawet bliżej 40) - bogata już w życiowe doświadczenie, ale jeszcze pełna nadziei i gotowa na zmiany, które niesie jej los. Od razu widzimy, że na jej barkach cała dylogia by się nie uniosła. Autorka ustawia wokół niej całą gamę bohaterów, których mniej lub więcej polubimy, ale którzy mimo różnego wieku, temperamentów, doświadczenia czy nawet narodowości potrafią zbudować przyjaźń, która ma szansę przetrwać więcej niż jedno lato. Jeżeli do tego dorzucimy piękne okoliczności przyrody, szumiące morskie fale, latarnie, podwodne krajobrazy i tajemnicze wraki, to otrzymamy klimatyczną opowieść z romansem w tle. Ale nie jest to typowo wakacyjny romans, który wybucha nagle i intensywnie w gorące
Sklepik znajdował się w blaszaku. Pomalowany w trzy kolory miejscowej drużyny piłkarskiej, z dumnymi wlepkami na drzwiach. W środku miał może metr na metr przestrzeni dla kupujących. Za to dysponował wszystkim, co potrzebne jest w nagłych przypadkach do przeżycia. Wcisnęła się do środka. W kolejce stało trzech panów, którzy wyglądali właśnie na takich potrzebujących pierwszej pomocy. W ciasnym, dusznym pomieszczeniu unosił się zapach alkoholu. - Proszę, pani pierwsza - powiedział pan stojący przed nią, podzwaniając przy tym reklamówką pełną pustych butelek. Wcisnęła się bliżej lady, gdzie ekspedientka w zawadiackim koku kończyła właśnie wydawać drobne Ukraińcowi. Próbowała przy tym powiedzieć coś po rosyjsku całkiem dumna ze swoich umiejętności. - TYLKO GOTÓWKĄ! - Wydarła się do kolejnego klienta, który pokiwał głową, wziął paczkę fajek i tanią piersiówkę. - TYLKO GOTÓWKĄ! - To już było do niej. Jakby wcześniej nie słyszała. - Ok. poproszę jogurt, najlepiej naturalny - ekspedien