Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2014

Nawijanie rzeczywistości (03)

Macie czasami chęć na dobry uczynek? Ale nie taki dobry-dobry, tylko taki a-niech-wam-już-będzie-znajcie-łaskę. Na przykład wspieracie rozdających biorąc ich ulotki. I chociaż z każdą wziętą ulotką macie świadomość kolejnego umierającego bezsensownie drzewa, każdej bezsensownie zatrutej rzeki, nieprzespanych nocy drukarza, który siedzi przy maszynie i wdycha opary z farby, że o biednych grafikach nie wspomnę, którzy modlą się, żeby nie było literówek, głupich wpadek z lewitującymi rękami oderwanymi od ciała itp. Ale patrzycie w te smutne oczy, wyciągnięte ręce i sięgacie po kolejny śmieć. Przy dobrym humorze doniesiecie go nawet może do domu, zmiętego w kieszeni. W gorszym dniu wrzucicie, po pobieżnym spojrzeniu, do pierwszego napotkanego kosza na śmieci. Z wyrzutem sumienia, bo z tego kosza będą się wysypywać identyczne kawałki papieru, jak wasz. Znów przed oczami stanie udręczona ziemia, zasypana odpadami. Jeszcze chyba nie zdarzyło mi się, żeby na tych świstkach papieru było, to

Znaki szczególne

Paulina Wilk ma dar snucia opowieści, które dobrze się czyta, dlatego sięgając po Znaki szczególne nie obawiałam się, że książka mnie zanudzi. Bałam się, że rozczaruje mnie treścią, a wszystko przez podtytuł wmawiający nam, że to pierwsza autobiografia pokolenia urodzonego około 1980 roku. A kiedy już na okładce widzę takie kategoryczne stwierdzenie, to chyba nic dziwnego, że mam obawy. Sięgałam po Znaki z ciekawością ile wspólnych tropów znajdę z Pauliną Wilk. Ale autorka nie dała mi szans na poszukiwanie. Tonem nie znoszącym sprzeciwu, używając do wszystkiego zaimka MY, napisała za mnie i całe pokolenie, to co powinnam pamiętać z dzieciństwa, dorastania i wieku młodzieńczego. Tylko, że moje doświadczenia i wspomnienia nijak się mają do tego co znalazłam na kartach książki. Prawdą jest, że ci którzy zostali wychowani w PRLu, chociażby w jego końcówce, mają wspólną pamięć. Trudno jej nie mieć skoro półki sklepowe były wszędzie podobne, w telewizji były dwa kanały, a podręczniki

Nawijanie rzeczywistości (02)

Odkąd mam kota czuję się trochę, jak młoda matka, która z palcem dźgającym kupkę zachwala swoje dziecko gościom, gdzieś między obiadem, a deserem. Niestety nie jest to mały kiciuś, od patrzenia na którego oczy robią się mokre i wstępuje w człowieka Elmirka. Jest to KOT. Pewnego dnia przyszedł i został. Czy na zawsze? Nie mam pojęcia, znika czasami na kilka dni. Przypuszczam, że prowadzi podwójne życie i bardziej niż my interesują go zasoby w misce, która stoi w kącie. No cóż. ma on jednak swój urok (oprócz pcheł i ktowieczegotamjeszcze ) jest klasycznie czarny z intensywnie zielonymi oczami. Musiał być przesłodkim kociakiem (wciąż jeszcze jest młodym kotem, ale już nie kiciulkiem). No tak, tutaj co niektórzy się zorientowali, że trochę nakłamałam w pierwszym zdaniu nadużywając słów mam kota . Raczej ten kot ma nas... na uwadze przy ewentualnym wyborze domu. Ale dziś odniosłam mały sukces. Przekonałam kota do pudełka. Sami wiecie, te wszystkie filmiki pokazujące koty w pudełka