Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Nawijanie rzeczywistości (05)

Opowiem wam dziś o naszej przygodzie z kuną. Dlaczego właśnie dziś? Ponieważ szukałam w sieci informacji do pewnego projektu i trafiłam na reklamę firmy pozbywającej się szkodników, w tym kun. Komu osiedliło się to zwierzątko pod powałą może razem ze mną wybuchnąć gromkim śmiechem nad tą reklamą. Kuna moi drodzy jest po pierwsze inteligentna, po drugie cwana, a po trzecie kocha wasz dom i wasze auto i wasze kable kocha podgryzać. I w nosie ma to, że wy jej nie kochacie. Historia zaczęła się niewinnie w styczniu. No może nie do końca niewinnie. Kiedy o czwartej nad ranem budzi was galopujący tupot nad głową, to nie ma w tym nic niewinnego. Pierwszym odruchem jest panika, drugim naciągniecie kołdry na głowę z niejasnym wrażeniem, że coś dziwnego wam się śniło. Ale potem nadchodzi ranek i trzeba zmierzyć się z prawdą. Mianowicie coś harcuje na strychu. Jeżeli jesteście bohaterką poczytnej powieści dla kobiet, to jest to nieprzespana noc, w ciągu której omdlewacie kilkakrotnie, a ran

Nawijanie rzeczywistości (04)

Wszystko się kurczy. Moje myśli się kurczą, robią się coraz mniejsze i mniejsze. Zbijają w twardą ołowianą kulę, która toczy się w te i we wte powodując ból głowy i niepohamowany potok słów. Ciężkich, jak te ołowiane myśli. A przecież jesień taka piękna. Słońce. Złote liście na drzewach. Nie może to być to zatem depresja jesienna. Kryzys wieku średniego? Za wcześnie, dusza zbyt młoda wciąż. Zatem co uwiera i gniecie? Któż może wiedzieć. Listopad to taki dziwny miesiąc. W mojej świadomości zaczyna się radośnie z nutą melancholii. Pierwszego stawialiśmy świeczki zmarłym i wspominaliśmy tych, którzy odeszli, a drugiego urodziny taty. Taki czas. Odkąd pamiętam, to były dwa świąteczne dni poświęcone rodzinie. Tej co ciałem i tej co jedynie duchem była z nami. To były prawdziwie rodzinne spotkania. Jedyne takie święto, kiedy można było spotkać sporą część rodziny. Przypomnieć się. Podumać nad grobem wspólnego przodka otrzeć łzę. Po powrocie z cmentarza rozgrzewał nas gorący rosół (

Radość z chwili

Mam tak ostatnio, że szukam. Czego szukam? Głównie pozytywnych wibracji i odpowiednich dróg. Ale to długa opowieść, a ja dziś chciałam krótko napisać o filmie, który ostatnio obejrzałam. Obrazu tego nie szukałam, sam mnie znalazł w odpowiednim momencie. Właściwie za recenzję mogłoby wystarczyć jedno słowo: wzruszający. Dobrze jest czasami usiąść i obejrzeć coś lekkiego, z lekka romantycznego z nutą melancholii. Dać się ponieść historii. Oto Tim, nasz główny bohater. Skończył właśnie 21 lat i poznał rodzinny sekret dotyczący mężczyzn z jego rodziny, w tym również jego. Może cofać się w czasie do wydarzeń, które już przeżył. Musi jedynie uważać, ponieważ jedna decyzja może całkiem odmienić jego życie. Dwadzieścia jeden lat, to również doskonały moment, na to, by wylecieć spod skrzydeł rodziców i rozpocząć samodzielne życie w dużym mieście. Chłopak opuszcza więc swój idylliczny dom, zostawia rodziców oraz zakręconego wujka i jedzie do Londynu. Zatrzymuje się u przyjaciela rodzi

Bezpieczna kryjówka

Szczęście nie zależy od otoczenia (...). Ono jest czymś , co sami w sobie tworzymy. Czyż powyższy cytat nie jest prawdziwy? Często słyszymy, czy czytamy o ludziach, którzy żyją gdzieś na krańcu drogi , ubodzy ale szczęśliwi. I dziwimy się, troszkę zazdroszcząc, jak to możliwe, że nie mając nic, mają wszystko. A my gonimy za szczęściem. Wieczorami warczymy na siebie zmęczeni tą gonitwą i zasypiamy z myślą, że umknął nam kolejny dzień i mimo, że padamy ze zmęczenia, to w sumie nic w ciągu dnia nie ruszyliśmy się do przodu. Cytat pochodzi z książki, która opowiada historię prawdziwą. Prawdziwą i przejmującą, zapadającą w pamięć. Jest to opowieść o niemożliwym. Bo czy można w piekle obozu koncentracyjnego znaleźć jakiś jasny punkt? Można, ale trzeba mieć w sobie wielką siłę i wiarę w Dobro. W historię Corrie ten Boom zagłębiamy się w roku 1937. Ona sama ma 45 lat, jest niezamężna i mieszka z ojcem oraz siostrą w Haarlem. Prowadzą zakład zegarmistrzowski. W ich świecie panuje ład i

Nawijanie rzeczywistości (03)

Macie czasami chęć na dobry uczynek? Ale nie taki dobry-dobry, tylko taki a-niech-wam-już-będzie-znajcie-łaskę. Na przykład wspieracie rozdających biorąc ich ulotki. I chociaż z każdą wziętą ulotką macie świadomość kolejnego umierającego bezsensownie drzewa, każdej bezsensownie zatrutej rzeki, nieprzespanych nocy drukarza, który siedzi przy maszynie i wdycha opary z farby, że o biednych grafikach nie wspomnę, którzy modlą się, żeby nie było literówek, głupich wpadek z lewitującymi rękami oderwanymi od ciała itp. Ale patrzycie w te smutne oczy, wyciągnięte ręce i sięgacie po kolejny śmieć. Przy dobrym humorze doniesiecie go nawet może do domu, zmiętego w kieszeni. W gorszym dniu wrzucicie, po pobieżnym spojrzeniu, do pierwszego napotkanego kosza na śmieci. Z wyrzutem sumienia, bo z tego kosza będą się wysypywać identyczne kawałki papieru, jak wasz. Znów przed oczami stanie udręczona ziemia, zasypana odpadami. Jeszcze chyba nie zdarzyło mi się, żeby na tych świstkach papieru było, to

Znaki szczególne

Paulina Wilk ma dar snucia opowieści, które dobrze się czyta, dlatego sięgając po Znaki szczególne nie obawiałam się, że książka mnie zanudzi. Bałam się, że rozczaruje mnie treścią, a wszystko przez podtytuł wmawiający nam, że to pierwsza autobiografia pokolenia urodzonego około 1980 roku. A kiedy już na okładce widzę takie kategoryczne stwierdzenie, to chyba nic dziwnego, że mam obawy. Sięgałam po Znaki z ciekawością ile wspólnych tropów znajdę z Pauliną Wilk. Ale autorka nie dała mi szans na poszukiwanie. Tonem nie znoszącym sprzeciwu, używając do wszystkiego zaimka MY, napisała za mnie i całe pokolenie, to co powinnam pamiętać z dzieciństwa, dorastania i wieku młodzieńczego. Tylko, że moje doświadczenia i wspomnienia nijak się mają do tego co znalazłam na kartach książki. Prawdą jest, że ci którzy zostali wychowani w PRLu, chociażby w jego końcówce, mają wspólną pamięć. Trudno jej nie mieć skoro półki sklepowe były wszędzie podobne, w telewizji były dwa kanały, a podręczniki

Nawijanie rzeczywistości (02)

Odkąd mam kota czuję się trochę, jak młoda matka, która z palcem dźgającym kupkę zachwala swoje dziecko gościom, gdzieś między obiadem, a deserem. Niestety nie jest to mały kiciuś, od patrzenia na którego oczy robią się mokre i wstępuje w człowieka Elmirka. Jest to KOT. Pewnego dnia przyszedł i został. Czy na zawsze? Nie mam pojęcia, znika czasami na kilka dni. Przypuszczam, że prowadzi podwójne życie i bardziej niż my interesują go zasoby w misce, która stoi w kącie. No cóż. ma on jednak swój urok (oprócz pcheł i ktowieczegotamjeszcze ) jest klasycznie czarny z intensywnie zielonymi oczami. Musiał być przesłodkim kociakiem (wciąż jeszcze jest młodym kotem, ale już nie kiciulkiem). No tak, tutaj co niektórzy się zorientowali, że trochę nakłamałam w pierwszym zdaniu nadużywając słów mam kota . Raczej ten kot ma nas... na uwadze przy ewentualnym wyborze domu. Ale dziś odniosłam mały sukces. Przekonałam kota do pudełka. Sami wiecie, te wszystkie filmiki pokazujące koty w pudełka

Igrzyska Śmierci

Książki młodzieżowe z list bestsellerów (i bestmarchewek) omijam z reguły szerokim łukiem. Pani od Zmierzchu i wszystkie ekranizacje jej powieści zniechęciły mnie na dobre. Dobra, książek nie czytałam, może gdzieś fragmentarycznie. Filmy oglądałam kątem oka, które co chwila mi wypadało i turlało się po podłodze razem z moją szczęką i wszystkimi kończynami. Tak, to było złe. Nauczona doświadczeniem z kijem też podeszłam do filmu Igrzyska śmierci i to za drugim razem, bo przy pierwszej sposobności olałam możliwość obejrzenia. I wiecie, co... podobało mi się! Wprawdzie motyw mordujących się nastolatków został już przerobiony na wszystkie sposoby przez Japończyków w Battle Royale - najpierw książka Koshuna Takamiego, potem 15 tomowa manga i dwa filmy. W wersji japońskiej wszyscy zawodnicy pochodzą z jednej, wybranej klasy. Rywalizują więc o przeżycie nie z nieznajomymi, ale często swymi przyjaciółmi, czy wrogami. Zwycięzca oczywiście może być jeden, albo żaden, jeśli po trzech dniach n

Nawijanie rzeczywistości (1)

Dzień kobiet. Cudowne święto, kiedy nie trzeba przypominać mężowi, że kwiaty się żonie należą. I pomyśleć, że mało brakowało, a przez ten dzień nie byłoby męża. No może jakiś by był, ale nie ten właściwy. Bo ten właśnie 8 marca na naszej 2, czy 3 randce postanowił zademonstrować swój pogląd na życie w partnerstwie i równouprawnieniu. Skwitował zatem, że tego dnia, to on nie obchodzi, bo kobietom szacunek należy się przez cały rok. No świetnie i chwała mu za to, ale do cholery, tak BEZ KWIATKA? Oj, toż on prawie serce mi złamał! Ja gnam do niego przez pół Polski (no powiedzmy, że połowę połowy), z sercem drżącym, a tu klops. Na szczęście zapamiętał sobie, jaką traumę mi sprawił i od tamtego czasu spisuje się na medal. A dziś w ramach równouprawnienia ja machałam łopatą przekopując ogródek, a małżonek obiad gotował. Jednak te jego poglądy nie są takie złe :) Bycie kobietą też nie jest złe. Trzeba tylko wiedzieć kiedy być kobietą, a kiedy pozostać człowiekiem ;p PS. Czasami m

Żony i córki

Uwielbiam. Uwielbiam i nic na to nie poradzę: siostry Bronte i Jane Austen. W zasadzie lubię wszelaką prozę z okresu XIX, początek XX wieku. Jakże inny to był świat od tego w którym żyjemy. Jakże inny szczególnie dla kobiet. Ach, zostać "kanapowcem" (nie mylić z kotem kanapowcem) w Anglii wiktoriańskiej. Siedzieć na parapecie, szydełkować i wzdychać do róż i magnolii. Odbierać hołdy, przyjmować gości na herbatce, spacerować pod czujnym okiem przyzwoitki (czyt. jakiejś starej panny) z absztyfikantem. I tak cudownie ukrywać wszelkie emocje, okraszać rozmowę aluzjami i... dobra, nie wytrzymałabym długo. Moja buntownicza część natury doprowadziłaby w końcu do skandalu i musiałabym ukrywać się przed światem do końca życia. Ale poczytać o tym lubię. Próbuję nawet zrozumieć te wszystkie bohaterki, które znoszą dzielnie swój los. Zaraz, przecież i one mają coś do powiedzenia i się buntują, robią to jednak w przewrotny, kobiecy sposób, tak by nikt nie zauważył, jak zgrabnie przeprowad