Dzień kobiet. Cudowne święto, kiedy nie trzeba przypominać mężowi, że kwiaty się żonie należą. I pomyśleć, że mało brakowało, a przez ten dzień nie byłoby męża. No może jakiś by był, ale nie ten właściwy. Bo ten właśnie 8 marca na naszej 2, czy 3 randce postanowił zademonstrować swój pogląd na życie w partnerstwie i równouprawnieniu. Skwitował zatem, że tego dnia, to on nie obchodzi, bo kobietom szacunek należy się przez cały rok. No świetnie i chwała mu za to, ale do cholery, tak BEZ KWIATKA? Oj, toż on prawie serce mi złamał! Ja gnam do niego przez pół Polski (no powiedzmy, że połowę połowy), z sercem drżącym, a tu klops. Na szczęście zapamiętał sobie, jaką traumę mi sprawił i od tamtego czasu spisuje się na medal. A dziś w ramach równouprawnienia ja machałam łopatą przekopując ogródek, a małżonek obiad gotował. Jednak te jego poglądy nie są takie złe :)
Bycie kobietą też nie jest złe. Trzeba tylko wiedzieć kiedy być kobietą, a kiedy pozostać człowiekiem ;p
PS. Czasami mam ochotę popisać trochę o rzeczywistości z mojego punktu widzenia. O bzdurkach i chmurkach. No to będę sobie pisać pod hasłem Nawijanie rzeczywistości.
Niektóre obrazki z życia są na prawdę warte uwiecznienia.
PS.2 Zdjęcia róż na dzień kobiet nie zdążyłam zrobić, musicie mi uwierzyć, że je dostałam i są piękne :)
Ciekawe, jak wielu mężczyzn staje się jednodniowymi pseudofeministami z okazji Dnia Kobiet :D A dziś Dzień Mężczyzny. Zaprosiłam lubego na gorącą czekoladę. W sumie dobre podejście, takie mam wrażenie, to dać tej drugiej stronie poczucie, że gdy się przychyla do cudzej rozpusty (kwiatki, czekoladki, perfumy heheh), a zwłaszcza w sposób elegancki się przychyla, to ten fakt nie pozostaje bez nagrody w przyszłości :)
OdpowiedzUsuń