Przejdź do głównej zawartości

Żony i córki

Uwielbiam. Uwielbiam i nic na to nie poradzę: siostry Bronte i Jane Austen. W zasadzie lubię wszelaką prozę z okresu XIX, początek XX wieku. Jakże inny to był świat od tego w którym żyjemy. Jakże inny szczególnie dla kobiet. Ach, zostać "kanapowcem" (nie mylić z kotem kanapowcem) w Anglii wiktoriańskiej. Siedzieć na parapecie, szydełkować i wzdychać do róż i magnolii. Odbierać hołdy, przyjmować gości na herbatce, spacerować pod czujnym okiem przyzwoitki (czyt. jakiejś starej panny) z absztyfikantem. I tak cudownie ukrywać wszelkie emocje, okraszać rozmowę aluzjami i... dobra, nie wytrzymałabym długo. Moja buntownicza część natury doprowadziłaby w końcu do skandalu i musiałabym ukrywać się przed światem do końca życia. Ale poczytać o tym lubię. Próbuję nawet zrozumieć te wszystkie bohaterki, które znoszą dzielnie swój los. Zaraz, przecież i one mają coś do powiedzenia i się buntują, robią to jednak w przewrotny, kobiecy sposób, tak by nikt nie zauważył, jak zgrabnie przeprowadzają swoją wolę. Inteligentne bestyjki. Pewnie dlatego je lubię. Je, czyli bohaterki Austen, sióstr Bronte. Jakże cudownie zostały odmalowane one i realia, w których żyją, jakże złośliwie niekiedy. Przychodzi jednak taki moment w życiu, że oto stajemy przed półką z książkami i z rozczarowaniem stwierdzamy, że niewydane powieści sióstr zostały wydane, a historię Emmy czytamy po raz drugi. Nie pozostaje nic innego, jak w spazmach rzucić się na otomanę i załkać żałośnie. Chyba, że odkryjemy nowe źródełko :)
- Poszukuję książki Północ i południe - powiedziała M.
- Chmm - mruknęła E.
I na tym by się skończyło, gdyby się nie wyjaśniło, że nie chodzi o jankesów i wojnę secesyjną, ale książkę brytyjskiej pisarki z XIX wieku. Zaraz, chwileczkę...XIX wiek? Anglia? Brzmi interesująco. Nazwisko autorki zanotowałam na kartce, którą szybko zgubiłam przy najbliższych porządkach biurka. Ale echo w głowie zostało. Zdążyłam jeszcze sprawdzić, która biblioteka we Wro posiada ją w swoich zbiorach. I tak wracając z miasta, zajrzałam na Szewską.
- Dzień dobry. Czy mogłaby mi pani pomóc? Szukam książki, ale nie pamiętam autorki. Tytuł, to zdaje się Północ południe.
- Aaa
- Nie, nie chodzi o wojnę secesyjną :)
Pani bibliotekarka (pozdrawiam wszystkie panie z bibliotek, w życiu nie spotkałam się z bibliotekarką/karzem, która/y był/aby niesympatyczna/y) przekopała dla mnie bazę. Znalazła jakiegoś koreańskiego autora i polskiego, a w końcu doszłyśmy i do poszukiwanej przeze mnie ...tadam (!).. Elizabeth Gaskell. Niestety poszukiwana książka była wypożyczona. Przygodę z panią Gaskell zaczęłąm więc nieopatrznie od jej ostatniej napisanej książki Żony i córki. Dopiero pod koniec lektury zerknęłam na recenzje na blogach i ze zdumieniem odkryłam, że to nie tylko jej ostatnia książka, ale mimo ponad 800 (!) stron, niedokończona. Śmierć autorki przerwała dokończenie dzieła jej życia na finiszu. Ile rozdziałów mogłoby jeszcze powstać? Jeden, dwa, góra trzy. Większość wątków została zamaknięta, resztę dopowiedział wydawca w posłowiu więc mimo braku ostatnich rozdziałów nie poczujemy niedosytu, aczkolwiek wiadomo - szkoda.

O czym jest książka? O Anglii w XIX wieku, o zależnościach społecznych, o mieszczanach i arystokracji, o życiu, o córce lekarza Molly i jej przyrodniej siostrze Cynthii oraz ludzkich losach i uczuciach. Czyli wszystko o czym może marzyć miłośnik Austen, po przeczytaniu wszystkich jej książek. Mamy tu przyjaźń, miłość, radość i łzy. Wprawdzie główna opowieść osnuta jest wokół losów Molly, to można rzec, że jej siostra kradnie show - jest postacią dużo bardziej złożoną i tragiczną. Jej przybycie zmienia bieg wielu spraw. A przy całym zamieszaniu, jakie wokół niej się tworzy, czujemy, że w gruncie rzeczy, to dobra, lecz zagubiona dziewczyna, która szybko musiała dorosnąć i poznać świat obłudy i drobnych kłamstw. Molly wychowywana przez ojca w cieplarnianych warunkach, po śmierci matki, jest skromna, dobrze ułożona, ale na szczęście nie głupia i nie daje sobą aż tak manipulować, jakby sobie życzyła jej macocha.
W książce mamy też trafny, lekko ironiczny szkic miejscowej arystokracji, która wprawdzie ma niewielki wpływ na wydarzenia, ale ogromny na postępowanie mieszkańców domu doktora (szczególnie maochy, która lubi sobie wyobrażać, że jest dla lady Cumnor kimś więcej niż byłą guwernantką). Ba, świadomość ich obecności jest istotna dla całego miasteczka Hollingford.
W zasadzie w powieści mamy spory przekrój społeczny. Jest klasa wyższa, arystkoracja, podupadłe ziemiaństwo, mieszczanie oraz na obrzeżach powieści służba. Wszystkie te światy obserwują się na wzajem, obgadują i przenikają.
Zarówno kobiety, jak i mężczyźni są pełnokrwiści i każda z postaci ma własny, indywidualny charakter ukształtowany przez życie. Tak, jak wśród kobiet prym wiedzie Cynthia, to wśród mężczyzn na pierwszy plan wysuwa się dramatyczna postać Osborna, który nie poradził sobie z pokładanymi w nim nadziei, co ostatecznie doprowadza do tragedii. Autorka obdarowała po równo przywarami zarówno zwykłych mieszczan, jak i arystokrację. Czymże różni się hrabiostwo od zwykłych obywateli? Jedynie stanem posiadania i tytułem, bo ludźmi są takimi samymi. I tylko lady Hariett rozumie, że są dla siebie nawzajem niczym odbicie lustrzane.

Doskonale scharakteryzowane postacie, tło obyczajowo - społeczne, to prawdziwe zalety tej książki. No i język. Pani Gaskell pisze bardzo plastycznie przez co jeszcze bardziej uwiarygadnia swoich bohaterów, którzy są perfekcyjnie dopracowani - zarówno postacie kobiece, jak i męskie (każada z nich jest niepowtarzalnym bytem). Przy tym, jak przystało na XIX wiek słownictwo jest bardzo starannie dobrane, zdania przemyślane. Nic nie wydaje się być przypadkowe.

Bardzo żałuję, że książki Elizabeth Gaskell są tak trudno dostępne. Nadal będę polować w bibliotece na Północ i południe, ale z chęcią przeczytałabym wszystkie utwory, jakie wyszły spod jej pióra.

Komentarze

  1. Nie miałam przyjemności jeszcze przeczytać niczego tej autorki. "Północ i Południe" to jest ta powieść, którą zekranizowano w miniserialu z Rysiem Armitażem? "D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie ta. Żony i córki też są zekranizowane, ale nie widziałam żadnego serialu - póki co, bo na yt są dostępne więc może się kiedyś skuszę :)

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę, że twórczość pani Gaskell przypadła Ci do gustu.
    I bardzo, ale to bardzo dziękuję, ze info o wznowieniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę :) Ja szykuję kolejną recenzję Gaskell i mam nadzieję, że uda mi się też przeczytać Cranford, bo na razie tylko serial widziałam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sanditon

Żyłam do niedawna w błogim przekonaniu, że mam zaliczone wszystkie powieści Jane Austen i jedyne co mi pozostaje, to czytać kilkakrotnie, to co już znam. Jakież było moje zdziwienie, gdy w bibliotece wpadła mi w ręce książka Sanditon podpisana nazwiskiem w/w autorki. Niestety oryginalny rękopis Jane, to zaledwie pierwsze dziesięć rozdziałów i kawałek jedenastego, cała reszta została dopisana przez pewną damę* . Jak ma się, to do odbioru całości? No właśnie, zmiana narratora przebiega płynnie, druga autorka stara się zachować styl oraz zamysł oryginału próbując dociekać dokąd zaprowadziłaby swoich bohaterów Austen. Trzeba przyznać, że wychodzi jej to dość sprawnie i szycia nie widać na pierwszy rzut oka. A na drugi? Już całkiem wyraźnie. Pojawiają się zdania, które Jane nigdy nie włożyłaby w usta swoich bohaterów. To co w oryginale pozostałoby subtelną aluzją, dającą czytelnikowi pole do domysłów, tutaj wykładane jest wprost. Ze zdumieniem przyjmowałam niektóre wydarzenia, tak odb

Tęsknota

 Wiecie, co? Trochę mi tęskno za pisaniem na blogu :) Jestem trochę zmęczona tym szybkim tempem instagrama, gdzie, co chwilę ładują się nowe posty... Może by tak wrócić... Popisać o książkach, o filmach, o życiu...  A tak se marudzę :)

Nawijanie rzeczywistości (02)

Odkąd mam kota czuję się trochę, jak młoda matka, która z palcem dźgającym kupkę zachwala swoje dziecko gościom, gdzieś między obiadem, a deserem. Niestety nie jest to mały kiciuś, od patrzenia na którego oczy robią się mokre i wstępuje w człowieka Elmirka. Jest to KOT. Pewnego dnia przyszedł i został. Czy na zawsze? Nie mam pojęcia, znika czasami na kilka dni. Przypuszczam, że prowadzi podwójne życie i bardziej niż my interesują go zasoby w misce, która stoi w kącie. No cóż. ma on jednak swój urok (oprócz pcheł i ktowieczegotamjeszcze ) jest klasycznie czarny z intensywnie zielonymi oczami. Musiał być przesłodkim kociakiem (wciąż jeszcze jest młodym kotem, ale już nie kiciulkiem). No tak, tutaj co niektórzy się zorientowali, że trochę nakłamałam w pierwszym zdaniu nadużywając słów mam kota . Raczej ten kot ma nas... na uwadze przy ewentualnym wyborze domu. Ale dziś odniosłam mały sukces. Przekonałam kota do pudełka. Sami wiecie, te wszystkie filmiki pokazujące koty w pudełka