Opowiem wam dziś o naszej przygodzie z kuną. Dlaczego właśnie dziś? Ponieważ szukałam w sieci informacji do pewnego projektu i trafiłam na reklamę firmy pozbywającej się szkodników, w tym kun. Komu osiedliło się to zwierzątko pod powałą może razem ze mną wybuchnąć gromkim śmiechem nad tą reklamą. Kuna moi drodzy jest po pierwsze inteligentna, po drugie cwana, a po trzecie kocha wasz dom i wasze auto i wasze kable kocha podgryzać. I w nosie ma to, że wy jej nie kochacie. Historia zaczęła się niewinnie w styczniu. No może nie do końca niewinnie. Kiedy o czwartej nad ranem budzi was galopujący tupot nad głową, to nie ma w tym nic niewinnego. Pierwszym odruchem jest panika, drugim naciągniecie kołdry na głowę z niejasnym wrażeniem, że coś dziwnego wam się śniło. Ale potem nadchodzi ranek i trzeba zmierzyć się z prawdą. Mianowicie coś harcuje na strychu. Jeżeli jesteście bohaterką poczytnej powieści dla kobiet, to jest to nieprzespana noc, w ciągu której omdlewacie kilkakrotnie, a ran...