Przejdź do głównej zawartości

Pożyczalscy

Wyobrażaliście sobie w dzieciństwie, leżąc po ciepłą kołderką, tyci-malutkie ludziki, które żyją w ogródku/pod schodami/na strychu/gdziekolwiek wam przyszło do głowy? Żyją, budują swoje domki w porzuconych doniczkach, zbierają liście na siennik i ukrywają się przed ciekawskim wzrokiem ludzi. Mój świat był zapełniony takimi ludkami. Miałam wręcz obsesje na punkcie miniaturek. Wciąż domagałam się mniejszych i mniejszych laleczek. A niestety, to nie były czasy, że można było dostać co się chciało, ale mama i tak potrafiła gdzieś znaleźć dla mnie jakąś malutką laleczkę. Szkoda, że wtedy nie znałam Pożyczalskich. Poznałam ich o kilkanaście lat za późno. Gdyby to było wcześniej, byłyby jedną z moich ulubionych książek dzieciństwa. Miałabym niezły pokarm na swoją wyobraźnię. Ale, jak mówią mądre głowy - lepiej późno niż wcale :D

Po Kłopoty Rodu Pożyczalskich Mary Norton sięgnęłam zachęcona nowym wydaniem z ilustracjami Emilii Dziubak więc najpierw były obrazki, a potem słowo pisane. Książeczkę kupiłam na prezent dla pewnej dziewczynki. Zanim ją jednak zapakowałam przeczytałam. I bardzo spodobał mi się ten świat malutkich ludzików, którzy za wszelką cenę nie mogą być widziani przez ludzi. Szczególnie ostrożnie muszą się zachowywać kiedy wychodzą na pożyczanie. A bez pożyczania nie ma Pożyczalskich :)
Jeżeli zastanawialiście się kiedyś, gdzie giną te wszystkie drobne przedmioty, które wpadają w ciemne zakamarki, to odpowiedź jest prosta - właśnie jakiś Strączek, lub wuj Henryk przerabia wasz naparstek na poręczny kubek lub czajniczek.

Ale Kłopoty Rodu..., to nie wszystko! Cały cykl składa się z pięciu ksiąg. Resztę wygrzebałam z bibliotecznej półki, gdzie pomiędzy książkami L.M. Montgomery stało poprzednie wydanie. Ależ się ucieszyłam, że poznam dalsze losy sympatycznej rodzinki - Strączka, jago żony Dominiki i córki Arietty.
Po ucieczce z wielkiego domu, gdzie mieszkali pod podłogą (tom 1) wyruszają w świat. Trochę na początku zagubieni, bez dachu nad głową znajdują but, który idealnie nadaje się na nowe lokum. A później ... mają mnóstwo przygód, spotykają innych Pożyczalskich, mieszkają w leśniczówce, pływają w czajniku i uciekają balonem z pułapki, trafiają też do mitycznego miniaturowego miasteczka. Na ich drodze stają ludzie - dobrzy i źli.
Z niektórych książek dla dzieci i młodzieży się wyrasta, a z niektórych nie. Nic dziwnego, że te drugie są zaliczane do klasyki dziecięcej literatury. Tak, jak cykl Mary Norton o małych ludzikach.

Jedna rzecz mnie tylko smuci, że dawno nikt po te książki w bibliotece nie sięgał. Skąd to wiem? Ano wiem :) cały czas miały wklejone karty z epoki przed komputerowej.

Po skończeniu nie pozostanie mi już nic innego, jak obejrzeć jeszcze którąś z ekranizacji przygód Pożyczalskich. Myślę, że czas w końcu zobaczyć Tajemniczy świat Arietty, animację Studia Ghibli.
TUTAJ można podejrzeć oficjalny trailer. Animacja, jak to w Ghibli, na wysokim poziomie, pełna magii i kolorów, tylko fabuła trochę namieszana, ale przeżyjemy :) Arietta za to śliczna :D

I jeszcze kilka obrazków pożyczonych z internetu...

















Komentarze

  1. Oglądałam chyba film o nich dla dzieci - przepiękna historia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, filmy też były, chyba nawet w TV kiedyś, tylko wtedy jeszcze nie kojarzyłam ich z książkami. A książeczki bardzo sympatyczne :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sanditon

Żyłam do niedawna w błogim przekonaniu, że mam zaliczone wszystkie powieści Jane Austen i jedyne co mi pozostaje, to czytać kilkakrotnie, to co już znam. Jakież było moje zdziwienie, gdy w bibliotece wpadła mi w ręce książka Sanditon podpisana nazwiskiem w/w autorki. Niestety oryginalny rękopis Jane, to zaledwie pierwsze dziesięć rozdziałów i kawałek jedenastego, cała reszta została dopisana przez pewną damę* . Jak ma się, to do odbioru całości? No właśnie, zmiana narratora przebiega płynnie, druga autorka stara się zachować styl oraz zamysł oryginału próbując dociekać dokąd zaprowadziłaby swoich bohaterów Austen. Trzeba przyznać, że wychodzi jej to dość sprawnie i szycia nie widać na pierwszy rzut oka. A na drugi? Już całkiem wyraźnie. Pojawiają się zdania, które Jane nigdy nie włożyłaby w usta swoich bohaterów. To co w oryginale pozostałoby subtelną aluzją, dającą czytelnikowi pole do domysłów, tutaj wykładane jest wprost. Ze zdumieniem przyjmowałam niektóre wydarzenia, tak odb

Tęsknota

 Wiecie, co? Trochę mi tęskno za pisaniem na blogu :) Jestem trochę zmęczona tym szybkim tempem instagrama, gdzie, co chwilę ładują się nowe posty... Może by tak wrócić... Popisać o książkach, o filmach, o życiu...  A tak se marudzę :)

Nawijanie rzeczywistości (02)

Odkąd mam kota czuję się trochę, jak młoda matka, która z palcem dźgającym kupkę zachwala swoje dziecko gościom, gdzieś między obiadem, a deserem. Niestety nie jest to mały kiciuś, od patrzenia na którego oczy robią się mokre i wstępuje w człowieka Elmirka. Jest to KOT. Pewnego dnia przyszedł i został. Czy na zawsze? Nie mam pojęcia, znika czasami na kilka dni. Przypuszczam, że prowadzi podwójne życie i bardziej niż my interesują go zasoby w misce, która stoi w kącie. No cóż. ma on jednak swój urok (oprócz pcheł i ktowieczegotamjeszcze ) jest klasycznie czarny z intensywnie zielonymi oczami. Musiał być przesłodkim kociakiem (wciąż jeszcze jest młodym kotem, ale już nie kiciulkiem). No tak, tutaj co niektórzy się zorientowali, że trochę nakłamałam w pierwszym zdaniu nadużywając słów mam kota . Raczej ten kot ma nas... na uwadze przy ewentualnym wyborze domu. Ale dziś odniosłam mały sukces. Przekonałam kota do pudełka. Sami wiecie, te wszystkie filmiki pokazujące koty w pudełka