Macie czasami chęć na dobry uczynek? Ale nie taki dobry-dobry, tylko taki a-niech-wam-już-będzie-znajcie-łaskę. Na przykład wspieracie rozdających biorąc ich ulotki. I chociaż z każdą wziętą ulotką macie świadomość kolejnego umierającego bezsensownie drzewa, każdej bezsensownie zatrutej rzeki, nieprzespanych nocy drukarza, który siedzi przy maszynie i wdycha opary z farby, że o biednych grafikach nie wspomnę, którzy modlą się, żeby nie było literówek, głupich wpadek z lewitującymi rękami oderwanymi od ciała itp. Ale patrzycie w te smutne oczy, wyciągnięte ręce i sięgacie po kolejny śmieć. Przy dobrym humorze doniesiecie go nawet może do domu, zmiętego w kieszeni. W gorszym dniu wrzucicie, po pobieżnym spojrzeniu, do pierwszego napotkanego kosza na śmieci. Z wyrzutem sumienia, bo z tego kosza będą się wysypywać identyczne kawałki papieru, jak wasz. Znów przed oczami stanie udręczona ziemia, zasypana odpadami. Jeszcze chyba nie zdarzyło mi się, żeby na tych świstkach papieru było, to czego potrzebuję. Bo nie zamierzam pójść do szkoły medycznej, dwuletniej po gimnazjalnej. Na tańszego drinka też się nie załapię przed południem od poniedziałku do piątku. I absolutnie nie kupię serum, po którym moje rzęsy zaczną rosnąć, zgrubną i będę mogła nimi wywoływać trąby powietrzne na Podhalu.
Podobną kategorią są przeróżnej maści telemarketerzy. I jak dla tych, którzy chcą mi coś sprzedać nie mam litości. No sorry i proszę więcej na mnie nie krzyczeć, że nie wiem z czego rezygnuję. To czasem w przypływie empatii zgadzam się na badanie opinii, sondę, czy coś w tym stylu. Szczerze mówiąc marzę, że pewnego dnia zadzwoni do mnie Karol Strasburger i będę jednym z tych tajemniczych ankietowanych, których odpowiedzi są wykorzystywane w Familiadzie. Póki, co w oczekiwaniu na Strasburgera odbieram telefon i słyszę miły głos, który zachęca mnie do udziału w ankiecie.
- Czy zgadza się pani na udział w ankiecie?
- Tak.
- Czy jest pani mężczyzną, czy kobietą?
- Kobietą.
- Dziękujemy.
I cisza. Jak to już? A gdzie reszta pytań!?
Może kolejny ankieter będzie bardziej rozmowny.
- Czy może nam pani poświęcić czas? Czy zgadza się Pani na udział w badaniu opini publicznej dotyczącej czegoś tam?
- Tak.
- Czy ktoś z pani rodziny, lub pani pracuje w zawodzie dziennikarza, reportera, w reklamie, mediach ... itd.
- Tak.
- Jaki to zawód?
- Reklama.
- Pani, czy ktoś z rodziny?
- Ja.
- A to bardzo nam przykro, ale nie może wziąć pani udziału w badaniu opinii. Dziękujemy za poświęcony nam czas.
Pi pi pi pip
I bądź tu człowieku dobry!
Czasem chyba trzeba być asertywnym ;)
OdpowiedzUsuń