Przejdź do głównej zawartości

Bardzo krótka relacja ze spotkania autorskiego z...

Wrocław doczekał się. Po raz drugi na spotkanie z czytelnikami przybył szanowny pan autor Marcin Bruczkowski. Przybył w związku z wydaniem nowej książki, a przed zgromadzoną publicznością roztoczył widoki sławy pisarskiej. Spotkanie odbyło się pod hasłem: I ty możesz zostać pisarzem! Po krótki kursie, dociekliwych pytaniach i stempelkach, część widowni rozbiegła się pisać swe wiekopomne dzieła, a część udała się z autorem na piwo. Niestety w "przedłużaczu" już nie mogłam wziąć udziału (powód patrz wcześniej ;P). Przy okazji poprzedniego spotkania byłam na takowym, tym większy był mój żal, że nie mogłam pójść.
Zostało mi tylko zdjęć kilka. Poniżej trzy.
Pomarańczowy namiot - własność autora, przemierzył z nim kawał świata
Szybkie podsumowanie kursu. Autor pokazuje, że taaaaaką książkę dzięki naukom napiszemy.
 
 I pięć minut dla fotoreporterów :)
Spotkanie zorganizował Empik. Dziękujemy :)

Komentarze

  1. Czy to znaczy: powód patrz wcześniej ;P), że pobiegłaś pisać swoją książkę.??????

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sanditon

Żyłam do niedawna w błogim przekonaniu, że mam zaliczone wszystkie powieści Jane Austen i jedyne co mi pozostaje, to czytać kilkakrotnie, to co już znam. Jakież było moje zdziwienie, gdy w bibliotece wpadła mi w ręce książka Sanditon podpisana nazwiskiem w/w autorki. Niestety oryginalny rękopis Jane, to zaledwie pierwsze dziesięć rozdziałów i kawałek jedenastego, cała reszta została dopisana przez pewną damę* . Jak ma się, to do odbioru całości? No właśnie, zmiana narratora przebiega płynnie, druga autorka stara się zachować styl oraz zamysł oryginału próbując dociekać dokąd zaprowadziłaby swoich bohaterów Austen. Trzeba przyznać, że wychodzi jej to dość sprawnie i szycia nie widać na pierwszy rzut oka. A na drugi? Już całkiem wyraźnie. Pojawiają się zdania, które Jane nigdy nie włożyłaby w usta swoich bohaterów. To co w oryginale pozostałoby subtelną aluzją, dającą czytelnikowi pole do domysłów, tutaj wykładane jest wprost. Ze zdumieniem przyjmowałam niektóre wydarzenia, tak odb

Tęsknota

 Wiecie, co? Trochę mi tęskno za pisaniem na blogu :) Jestem trochę zmęczona tym szybkim tempem instagrama, gdzie, co chwilę ładują się nowe posty... Może by tak wrócić... Popisać o książkach, o filmach, o życiu...  A tak se marudzę :)

Nawijanie rzeczywistości (02)

Odkąd mam kota czuję się trochę, jak młoda matka, która z palcem dźgającym kupkę zachwala swoje dziecko gościom, gdzieś między obiadem, a deserem. Niestety nie jest to mały kiciuś, od patrzenia na którego oczy robią się mokre i wstępuje w człowieka Elmirka. Jest to KOT. Pewnego dnia przyszedł i został. Czy na zawsze? Nie mam pojęcia, znika czasami na kilka dni. Przypuszczam, że prowadzi podwójne życie i bardziej niż my interesują go zasoby w misce, która stoi w kącie. No cóż. ma on jednak swój urok (oprócz pcheł i ktowieczegotamjeszcze ) jest klasycznie czarny z intensywnie zielonymi oczami. Musiał być przesłodkim kociakiem (wciąż jeszcze jest młodym kotem, ale już nie kiciulkiem). No tak, tutaj co niektórzy się zorientowali, że trochę nakłamałam w pierwszym zdaniu nadużywając słów mam kota . Raczej ten kot ma nas... na uwadze przy ewentualnym wyborze domu. Ale dziś odniosłam mały sukces. Przekonałam kota do pudełka. Sami wiecie, te wszystkie filmiki pokazujące koty w pudełka