Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Krawczyk - pierwsze spotkanie, magiczna seria

Mgły podniosły się z wolna, a stojącym na tarasie ukazał się nieziemski widok. Przed nimi, aż po las ciągnęła się plantacja róż. Ich upojny zapach wisiał w nieruchomym, letnim powietrzu. Dzień już teraz zapowiadał się upalnie.
- Czyż tu nie jest idyllicznie? - zapytał mężczyzna i przyciągnął do siebie kobietę, w której oczach odbijały się róże i niebo. Cały świat w nich tonął, a on wraz z nim. Czym bardziej się w nie wpatrywał, tym bardziej się gubił po tamtej stronie.
- A jak ma być? Przecież to Ida - odpowiedziała ze śmiechem i klasnęła w dłonie niczym mała dziewczynka. To właśnie, te drobne, spontaniczne gesty niczym u małej dziewczynki, sprawiły, że się zakochał, a potem oddał jej swoje serce na wieki. A teraz oto stali na tarasie tego dziwacznego, chodź pięknie odnowionego, pałacu i podziwiali swój pierwszy świt jako małżeństwo.
- Wybrałaś cudowne miejsce na nasz ślub. A myślałem, że będzie przereklamowane.
Uśmiechnęła się zamyślona.
- Może moglibyśmy tu zostać na stałe? Spójrz ile ludzi odnalazło tu swoje miejsce. Mossakowscy, Sabina, Marek... nawet ta warszawianka... Katia.
- Muszę cię rozczarować, ale nasza historia pisze się zupełnie gdzie indziej. Daj się porwać Idzie, ale pamiętaj, że ta bajka się kiedyś skończy i trzeba będzie wrócić do rzeczywistości.
- Och, to nie będzie łatwe. Jestem tu zaledwie cztery dni, a czuję się jak w domu. Jakby to miejsce należało do mnie, a ja do niego.
- Bo tak jest. Ono należy do każdego kto zechce je odwiedzić. Drugiego tak przyjaznego, pełnego aromatów, magi i spełnionych pragnień nie ma nigdzie.
- Zdążyłam się nawet zaprzyjaźnić ze wszystkimi, a przecież ledwo co się poznaliśmy.
- Odnalazłaś w nich swoje bratnie dusze. Jak to mówiła Ania z Zielonego Wzgórza?
- Znają Józefa.
- Właśnie.
- To jak gotowa? - objął ją śmiejąc się i zanurzył twarz w jej gęstwinie rudych loków.
- Na co? - zapytała przekrzywiając przekornie głowę niczym ciekawski ptak siedzący na gałęzi.
- Na życie! Zabawę! Na nową przygodę!
- Oczywiście. Ale ... wrócimy tu kiedyś?
- Wrócimy, w końcu obiecałaś Loli. Zapomniałaś już?
- Lola... dziwna dziewczyna, ale to dobre dziecko, które się tylko trochę pogubiło.
- Chodź najdroższa do środka. Niedługo obudzą się goście, a my tu stoimy w piżamach. Lepiej, żeby nas tak nie przyłapali.
- Masz rację - zaśmiała się. - Szczególnie dla panny Rojas to może być szokiem. Ona jest taka dystyngowana.
- W przeciwieństwie do swojej siostry Carmen - popatrzyli na siebie i wybuchnęli śmiechem przypominając sobie Carmen, która niczym kolorowy ptak sfrunęła wprost w środek przyjęcia z wielką wazą ponczu i jakoś od tego momentu goście zaczęli być bardziej wylewni.
Gdy tylko zniknęli objęci w drzwiach pałacu, na tarasie pojawiły się mgliste postacie - dobre duchy tego miejsca. Przycupnęły na chwilę, a potem dały się ponieść zefirkowi, który się obudził. Poleciały nad Dolinę Mgieł i Róż, musnęły Jezioro Szczęścia i zakręciły się po Ogrodzie księżycowym - odwiedziły wszystkie magiczne miejsca. A wszędzie, gdzie były pozostawał po nich delikatny zapach kwiatów i ziół. Jedyna w swoim rodzaju mieszanka z manufaktury hrabiny Tyczyńskiej.

-------------------------------------------------------------------------------------------
Właściwie w powyższej scence opisałam wszystko, co chciałabym powiedzieć o cyklu Agnieszki Krawczyk poświęconego Idzie i jej mieszkańcom.
Ja swoją przygodę z tą serią rozpoczęłam od tomu II - Doliny, ba, nawet nie wiedziałam, że to część większej całości. O dziwo nie czułam się niedoinformowana, ani skołowana. Autorka nakreśliła zgrabnie historię Sabiny przesuwając trochę na dalszy plan postacie z pierwszego tomu, ale nie na tyle, żeby i ich nie polubić. W zasadzie każdy tom ma swoich głównych bohaterów. Postać, na której skupia się uwaga. Co nie znaczy, że pozostałe nie mają nic do powiedzenia.
Potem przeczytałam tom pierwszy - zupełnym przypadkiem znajoma w pracy o nim opowiadała i miałam wrażenie, że mówimy o tej samej książce, ale się okazało, że nie, bo o dwóch różnych :) no i wtedy zorientowałam się, że jest więcej Idy.

Bohaterowie - jeden z mocniejszych punktów książek. Każda postać niepowtarzalna i konsekwentnie wykreowana. Dzięki temu łatwiej ich polubić, nawet jeśli mają wady. Jedyne czego się czepiłam, to ta ich pierdziołowatość. Większość, to ludzie po trzydziestce, a  z zachowania, sposobie prowadzenia rozmów można by im spokojnie dać o dekadę więcej. Nawet jeśli są spontaniczni, to trzymają się swoich ram. Ale za to idealnie pasują do Idy. Bo Ida, to takie miejsce zagubione trochę w czasie i przestrzeni, nadążające przy tym za nowoczesnością ale ze szczyptą nostalgii.

Miejsce - mała miejscowość, gdzieś na Podlasiu (tutaj nie mam pewności, ale jakoś tam mi pasowała) z pałacem, ekscentryczną hrabiną tworzącą perfumy, lokalnymi problemami, popem i księdzem. Mała dygresja - żona popa ma piękne imię Iwana, ale uparcie nazywana jest przez przyjaciół Aśką.
Książek, w których jest motyw ucieczki z miasta na wieś, szukania swojego miejsca itp. jest całe mnóstwo. Jedne gorsze, drugie lepsze - ta należy to tej drugiej kategorii :).

Po przeczytaniu całej serii jedno mogę powiedzieć - pani Agnieszka Krawczyk ląduje na moje półeczce z książkami obyczajowymi i dołącza tym samym do grona polskich autorek, które czyta mi się z przyjemnością. Jako, że nie przepadam za kryminałami (wyjątek robiłam zawsze tylko dla niezastąpionej Joanny Chmielewskiej) nie miałam jeszcze przyjemności zapoznać się z książkami z tej kategorii pisarki. Jak będę miała okazję, to pewnie do nich zerknę.

Z ciekawostek - bardzo spodobał mi się motyw ogrodu księżycowego. Idea białych roślin oraz rozkwitających nocą z trelem słowika w tle jest bardzo kusząca.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sanditon

Żyłam do niedawna w błogim przekonaniu, że mam zaliczone wszystkie powieści Jane Austen i jedyne co mi pozostaje, to czytać kilkakrotnie, to co już znam. Jakież było moje zdziwienie, gdy w bibliotece wpadła mi w ręce książka Sanditon podpisana nazwiskiem w/w autorki. Niestety oryginalny rękopis Jane, to zaledwie pierwsze dziesięć rozdziałów i kawałek jedenastego, cała reszta została dopisana przez pewną damę* . Jak ma się, to do odbioru całości? No właśnie, zmiana narratora przebiega płynnie, druga autorka stara się zachować styl oraz zamysł oryginału próbując dociekać dokąd zaprowadziłaby swoich bohaterów Austen. Trzeba przyznać, że wychodzi jej to dość sprawnie i szycia nie widać na pierwszy rzut oka. A na drugi? Już całkiem wyraźnie. Pojawiają się zdania, które Jane nigdy nie włożyłaby w usta swoich bohaterów. To co w oryginale pozostałoby subtelną aluzją, dającą czytelnikowi pole do domysłów, tutaj wykładane jest wprost. Ze zdumieniem przyjmowałam niektóre wydarzenia, tak odb

Tęsknota

 Wiecie, co? Trochę mi tęskno za pisaniem na blogu :) Jestem trochę zmęczona tym szybkim tempem instagrama, gdzie, co chwilę ładują się nowe posty... Może by tak wrócić... Popisać o książkach, o filmach, o życiu...  A tak se marudzę :)

Nawijanie rzeczywistości (02)

Odkąd mam kota czuję się trochę, jak młoda matka, która z palcem dźgającym kupkę zachwala swoje dziecko gościom, gdzieś między obiadem, a deserem. Niestety nie jest to mały kiciuś, od patrzenia na którego oczy robią się mokre i wstępuje w człowieka Elmirka. Jest to KOT. Pewnego dnia przyszedł i został. Czy na zawsze? Nie mam pojęcia, znika czasami na kilka dni. Przypuszczam, że prowadzi podwójne życie i bardziej niż my interesują go zasoby w misce, która stoi w kącie. No cóż. ma on jednak swój urok (oprócz pcheł i ktowieczegotamjeszcze ) jest klasycznie czarny z intensywnie zielonymi oczami. Musiał być przesłodkim kociakiem (wciąż jeszcze jest młodym kotem, ale już nie kiciulkiem). No tak, tutaj co niektórzy się zorientowali, że trochę nakłamałam w pierwszym zdaniu nadużywając słów mam kota . Raczej ten kot ma nas... na uwadze przy ewentualnym wyborze domu. Ale dziś odniosłam mały sukces. Przekonałam kota do pudełka. Sami wiecie, te wszystkie filmiki pokazujące koty w pudełka