Dzisiaj o książce, która jest obecna w moim życiu od... od kiedy ją kupiłam? dostałam? ukradłam? Nie pamiętam kiedy się u mnie pojawiła, czy kupiłam ją w Łodzi, czy w jakimś innym mieście? Po prostu jest.
To jedyna książka tego autora jaką posiadam. Wszystkie pozostałe uznałam za niewarte nawet zapamiętania, czy w ogóle je czytałam*. Carroll jest dla mnie odległym echem czasów licealnych, ale jak inne moje miłości z liceum ostygły i zamarły (nie piszę zmarły, gdyż może jeszcze kiedyś do nich wrócę i obudzę z letargu uśpione fascynacje), tak on gdzieś przetrwał. Odcisnął się na mojej psyche kilkoma elementami, które przewijają się przez książkę, a które były niezłą pożywką na moją wyobraźnię. Już otwierając Krainę, zaraz na tytułowej stronie, natykam się na cytat z Nietzschego napisany ołówkiem rozedrganej licealistki "Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie". Cóż za banał! - chce się zakrzyknąć ze zgrozą, ale cóż poradzić - młodość durna i chmurna!
Toż to same dziewczę, której ulubione strofy poezji brzmiały:
"(...)Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..."
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..."
To oczywiście Leopold Staff i jego kapitalny Deszcz Jesienny.
Mrok, ciemność i pożoga. Któż z nas nie miał tych nastu lat pełnych otchłani wpatrującej się w nas szklanym okiem? W ten okres właśnie doskonale wpisał się Carroll swoją Krainą Chichów.
Młodość rządzi się swoimi prawami i własne mity tworzy. No właśnie. Ja się załapałam na czas Carrolla i Whartona. W czasach, gdy nie było internetu, by dzielić się modami i tak wszystkie polskie nastolatki marketingiem szeptanym przekazywały sobie hasła ... Ptasiek ... Niezawinione śmierci...Tato... Spóźnieni kochankowie. I może trudno dziś w to uwierzyć, ale moda na niego nie przyszła do nas ze Stanów, jak to się dzieje najczęściej teraz, lecz wykiełkowała samoistnie na słowiańskiej ziemi.
Moja starsza kuzynka i siostra, to czasy Musierowicz w starym, dobrym wydaniu. Sagę Borejków też podczytywałam, ale to nie była ta gorączka. Gdzieś pod koniec liceum pojawiło się kolejne nazwisko rozgrzewające nastoletnie panny - Paulo Coelho. Mnie już nie dosięgnął. Uff!
A potem? Co było potem? Kto mi pomoże ułożyć chronologię kolejnych nastoletnich zachwytów?
Czy to już była epoka Zmierzchu, za którym nadciągnęły Igrzyska śmierci wraz z literaturą dla młodych - dorosłych w stylu Gwiazd naszych wina? Swoją drogą ten ostatni tytuł widziałam w formie filmowej i ... no cóż za stara jednak jestem. Zbyt wiele już widziałam i przeczytałam, ale rozumiem, że dla młodych może być odkryciem. W międzyczasie był jeszcze Harry Potter, ale on sam w sobie stał się fenomenem.
Literatura młodzieżowa ma obecnie całkiem obszerny regał w najbliższej księgarni. Młodzi ludzie stali się dochodowym targetem. Są jednak pozycje, które stają się kultowe w pewnych okresach czasu bez względu na promocję danego tytułu. Składa się na to szereg czynników społecznych, kulturowych, politycznych. Pisarz, który potrafi z tego szumu wyciągnąć wnioski ma szansę stworzyć wiekopomne dzieło ... no przynajmniej wiekopomne dla obecnych licealistów.


Niestety jest i minus całej opowieści - epilog. Chciałoby się powiedzieć: o kilka zdań za daleko panie Carroll.

okładka: 4,5/5
Musicie mi wybaczyć tak wysoką notę, ale mam do niej słabość :) - jest niebieska i marionetkowy bulterier jest jak najbardziej na miejscu. Lubię jej prostotę :) Zresztą podglądając w google stwierdzam, że to jedna z ładniejszych okładek do tego tytułu. Poniżej jedna z wersji anglojęzycznych - brrr!
*U Carrolla najbardziej ze wszystkiego podobały mi się zawsze tytuły jego książek.
Czytałam i też stwierdziłam MEGA!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkizzakladkami.blogspot.com/2014/04/jonathan-carrol-kraina-chichow.html
Cieszę się, że nie tylko mi się podobała :)
UsuńNiestety, nie znam, chyba za późno, żeby zaczynać znajomośc...?
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest za późno :) zawsze warto zaryzykować
UsuńNiestety nie czytałam... Za tona moją młodość przypadła seria Ulica Strachu :)
OdpowiedzUsuńTa seria nigdy mi nie wpadła w ręce. Zaczytywałam się w liceum z horrorów Kingiem, przerabiałam go na tony :) I teraz już nie mam do niego serca.
Usuń