Wiem, że recenzje, które tu wrzucam mogą dać skrzywiony obraz moich fascynacji literackich :) A to nie jest tak, że co przeczytam, to marudzę :) po prostu czasem łowię rybki z cudzego stawu więc nie wiem, co tam zawiśnie na haczyku. Co innego własna hodowla, tutaj wiem, czego się spodziewać. Chociaż... czy ktoś spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji? :)
Do rzeczy. Dziś na tapecie Metro 2033 Dymitrija Glukhovskiego. Rewelacja :)
No to byłoby na tyle jeśli chodzi o recenzję tej książki.
Dobra, żartuję :) Książkę się nie czyta tylko pochłania. Do tego dawno nie spotkałam się z literaturą tak twórczogenną (nawet nie wiem, czy istnieje takie słowo). Po prostu po przeczytaniu ma się ochotę na więcej. Nie tylko więcej Metra, ale więcej wszystkiego! Najpierw więc człowiek zaczyna się zastanawiać, którędy do najbliższego metra. Potem co może tam pomieszkiwać. Następnie zaczyna kombinować gryząc ołówek, jak to wygląda, a potem leci z górki i powstaje kolejny tom z Uniwersum Metro 2033, sieć zapełnia się obrazkami inspirowanymi "czarnymi", mutantami, tym czymś co mieszka pod Kremlem i tamtym czymś co wyłazi z ciemności i robi hu-hu-hu w rurze.
Pomysł, by metro wykorzystać jako ostatni bastion ludzi po zagładzie atomowej, jest bardzo chmm... żeby nie rzec na czasie. Szczerze mówiąc jestem lekko zaniepokojona, że najbliższe metro w Warszawie... a nie, do Pragi bliżej! Chociaż Wrocław swoje podziemne tunele też ma, że o pobliskich górach drążonych w ramach Riese nie wspomnę :) No właśnie, książka traktuje o ocalałych po wojnie atomowej, która najprawdopodobniej wybuchła, bo coś tam komuś niechcący się wcisnęło. Czy jest to książka smutna, pesymistyczna, przerażająca? Nie, wbrew pozorom jest dość optymistyczna w końcu człowiek, to taki gatunek, który jest w stanie adoptować się do każdych warunków. Próbuje więc żyć i pod ziemią skoro na powierzchni jest silne promieniowanie oraz efekt tegoż, cokolwiek zatrważający, że aż sobie wspomnę Bibliotekarzy, brr.
Oczywiście człowiek zawsze pozostanie człowiekiem ze wszystkimi swoimi wadami więc pod ziemię zabiera ze sobą ideologie, podziały, cwaniactwo, kombinatorstwo. Stacje stają się czymś w rodzaju mini państewek, które konkurują o terytorium, zasoby, zawiązują sojusze i prowadzą ze sobą wojenki. Między nimi są jedynie tunele, po których niegdyś jeździły pociągi. A teraz czai się w nich niewiadoma. Poprzez kolejne stacje i tunele wędrujemy z głównym bohaterem, młokosem Artemem, któremu powierzono misję. Droga, którą niegdyś pociągi pokonywały w godzinę, jemu zajmie o wiele dłużej, a wiele tajemnic wciąż pozostanie nomen omen głęboko ukrytych. To taka typowa książka drogi, gdzie główny bohater dojrzewa podczas wędrówki i odkrywa zawiłości świata. A, że świat trochę pokręcony i podziemny, to taki jego urok (chociaż urok, to chyba złe słowo ;P)
No i muszę wspomnieć o zakończeniu - jest zaskakujące, ma w sobie coś przewrotnego, ale zupełnie nie to, co mi się wydawało. Kilka wątków zostało otwartych, paru bohaterów wciąż wędruje tunelami. Jest więc i druga część. Jaka? Jeszcze jej nie przeczytałam. Ale to kwestia czasu.
Na koniec niestety muszę stwierdzić, że Metro 2033 mimo swojej otoczki fantastycznej, to jednak opowieść o nas samych. Zupełnie jakby ludzkość miała uczyć się na swoich błędach, wciąż popełniając je od nowa aż po zagładę ostateczną, a nawet jeszcze dłużej :) Padają tu też pytania o duchową stronę życia, o wiarę. Trochę też takiego podejścia ala Kaszpirowski, czyli radzieckiego spojrzenia na zjawiska paranormalne - przez szkiełko i oko. Ale autor nie daje nam odpowiedzi, te musimy odnaleźć w sobie sami.
Polecam :)
Oczywiście jak ktoś lubi ciemne tunele, mutanty, tajemnicze przejścia i nie boi się post apokaliptycznego świata. I są jeszcze szczury.
Do książki wydawca dołączył wkładkę z planem całego moskiewskiego metra, która dodatkowo pobudza wyobraźnię czytelnika.
WOW, no to mnie zaintrygowałaś
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy by ci się spodobała :)
Usuń