Mam tak ostatnio, że szukam. Czego szukam? Głównie pozytywnych wibracji i odpowiednich dróg. Ale to długa opowieść, a ja dziś chciałam krótko napisać o filmie, który ostatnio obejrzałam. Obrazu tego nie szukałam, sam mnie znalazł w odpowiednim momencie.
Właściwie za recenzję mogłoby wystarczyć jedno słowo: wzruszający.
Dobrze jest czasami usiąść i obejrzeć coś lekkiego, z lekka romantycznego z nutą melancholii. Dać się ponieść historii.
Oto Tim, nasz główny bohater. Skończył właśnie 21 lat i poznał rodzinny sekret dotyczący mężczyzn z jego rodziny, w tym również jego. Może cofać się w czasie do wydarzeń, które już przeżył. Musi jedynie uważać, ponieważ jedna decyzja może całkiem odmienić jego życie.
Dwadzieścia jeden lat, to również doskonały moment, na to, by wylecieć spod skrzydeł rodziców i rozpocząć samodzielne życie w dużym mieście. Chłopak opuszcza więc swój idylliczny dom, zostawia rodziców oraz zakręconego wujka i jedzie do Londynu. Zatrzymuje się u przyjaciela rodziny, dramaturga i podejmuje pracę w kancelarii adwokackiej. Poznaje dziewczynę i zakochuje się. Potem musi poznać ją raz jeszcze, ech te złe decyzje, ale na szczęście jest cofanie się w czasie :) By w końcu...
Nie, nie ma tu nagłych zwrotów akcji. Wrodzony dar Tim wykorzystuje głównie by zrobić dobre wrażenie na Mary. Wszystko toczy się własnym rytmem. Czas na miłość, to kameralny film o zwykłym życiu. Curtis po raz kolejny wykorzystuje swój talent scenarzysty oraz reżysera i uwodzi wdziękiem. Zgrabnie łączy komedię z melodramatem, sprawiając, że wzruszamy się na filmie odnajdując w nim swoje życie. Bo od nas samych zależy z jakim nastawieniem przeżyjemy kolejny dzień, czy znajdziemy czas by się pochylić i zachwycić chwilą, czy przegalopujemy przez kolejną dobę zestresowani i skupieni na martwieniu się o przyszłość, rozpamiętując przeszłość.Ten film jest jak budzik, który przypomina, że czas otworzyć oczy i zacząć żyć świadomie, bo jak nie TERAZ to kiedy? Ta chwila, jest tą odpowiednią. Za moment już jej nie będzie, a dar podróżowania w czasie mają tylko mężczyźni z rodziny Tima. To co martwi nas dziś za pięć lat będzie bladym wspomnieniem, jeśli w ogóle będziemy jeszcze o tym pamiętać.
Nie ma tu scen, które spowodują wybuch śmiechu, ale są zabawne dialogi, ładnie zarysowani bohaterowie i to co w życiu jest ważne - miłość. Nie jest to moje ukochane Love Actually i niektórzy mogą poczuć się rozczarowani zbytnim przesłodzeniem, brakiem poważnych problemów (one są, ale podane delikatnie w taki sposób, że film nie traci na nastroju), czy brakiem zdecydowanej fabuły.
Mimo wszystko polecam. Może kiedyś jeszcze wrócę do tego filmu.
Właściwie za recenzję mogłoby wystarczyć jedno słowo: wzruszający.
Dobrze jest czasami usiąść i obejrzeć coś lekkiego, z lekka romantycznego z nutą melancholii. Dać się ponieść historii.
Oto Tim, nasz główny bohater. Skończył właśnie 21 lat i poznał rodzinny sekret dotyczący mężczyzn z jego rodziny, w tym również jego. Może cofać się w czasie do wydarzeń, które już przeżył. Musi jedynie uważać, ponieważ jedna decyzja może całkiem odmienić jego życie.
Dwadzieścia jeden lat, to również doskonały moment, na to, by wylecieć spod skrzydeł rodziców i rozpocząć samodzielne życie w dużym mieście. Chłopak opuszcza więc swój idylliczny dom, zostawia rodziców oraz zakręconego wujka i jedzie do Londynu. Zatrzymuje się u przyjaciela rodziny, dramaturga i podejmuje pracę w kancelarii adwokackiej. Poznaje dziewczynę i zakochuje się. Potem musi poznać ją raz jeszcze, ech te złe decyzje, ale na szczęście jest cofanie się w czasie :) By w końcu...
Nie, nie ma tu nagłych zwrotów akcji. Wrodzony dar Tim wykorzystuje głównie by zrobić dobre wrażenie na Mary. Wszystko toczy się własnym rytmem. Czas na miłość, to kameralny film o zwykłym życiu. Curtis po raz kolejny wykorzystuje swój talent scenarzysty oraz reżysera i uwodzi wdziękiem. Zgrabnie łączy komedię z melodramatem, sprawiając, że wzruszamy się na filmie odnajdując w nim swoje życie. Bo od nas samych zależy z jakim nastawieniem przeżyjemy kolejny dzień, czy znajdziemy czas by się pochylić i zachwycić chwilą, czy przegalopujemy przez kolejną dobę zestresowani i skupieni na martwieniu się o przyszłość, rozpamiętując przeszłość.Ten film jest jak budzik, który przypomina, że czas otworzyć oczy i zacząć żyć świadomie, bo jak nie TERAZ to kiedy? Ta chwila, jest tą odpowiednią. Za moment już jej nie będzie, a dar podróżowania w czasie mają tylko mężczyźni z rodziny Tima. To co martwi nas dziś za pięć lat będzie bladym wspomnieniem, jeśli w ogóle będziemy jeszcze o tym pamiętać.
Nie ma tu scen, które spowodują wybuch śmiechu, ale są zabawne dialogi, ładnie zarysowani bohaterowie i to co w życiu jest ważne - miłość. Nie jest to moje ukochane Love Actually i niektórzy mogą poczuć się rozczarowani zbytnim przesłodzeniem, brakiem poważnych problemów (one są, ale podane delikatnie w taki sposób, że film nie traci na nastroju), czy brakiem zdecydowanej fabuły.
Mimo wszystko polecam. Może kiedyś jeszcze wrócę do tego filmu.
Uwielbiam ten film!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko mnie zauroczył ten film :)
UsuńIdealny na jesienną deprechę ^^