To nie był film, który bardzo chciałam zobaczyć. Fanką Mad Maxa nigdy nie byłam, a nawet poprzednie filmy uważałam za kiepskie. Ale zaintrygowały mnie pierwsze pozytywne recenzje tam, gdzie bym się ich nie spodziewała. A potem moja przyjaciółka powiedziała, że chętnie obejrzałaby to jeszcze raz (OMG!). Dałam się więc zaprosić mężowi na randkę do kina na Mad Maxa: na drodze gniewu. Główni bohaterowie, to Max oraz Furiosa, w których wcieli się znakomicie Tom Hardy i Charlize Theron (autentycznie jej nie rozpoznałam). Ich drogi splatają się ze sobą i chcąc nie chcąc muszą podążyć w tym samym kierunku. Do tej dwójki dorzuciłabym jeszcze postać Nuxa - Trepa (Podziwiajcie mnie!), wojownika Wiecznego Joe, który skradł moją sympatię :) Film jest generalnie o tym, że bohaterowie najpierw jadą w jedną stronę, a potem wracają (spoiler wybielony:), a za nimi ciągnie się cała galeria niesamowitych maszyn, prowadzona przez paskudnych złoczyńców. Jeden z nich podsumowuje ładnie film mnie...