Książka, o której nie można źle napisać, nawet jakby się chciało. Po serii czytadeł postanowiłam sobie przypomnieć, jak powinna wyglądać Literatura pisana przez duże L. Rozważałam ponowne przeczytanie Blaszanego bębenka lub Sztukmistrza z Lublina . Wybrałam tego drugiego. Do sztandarowej powieści Grassa póki co nie będę podchodzić, nadal zbyt silne emocje tkwią we mnie po pierwszym i jedynym przeczytaniu książki bodajże w liceum (czyli odległe lata świetlne temu). Powieść Singera była dla mnie nowością. Gdzieś mi umykała, aż do teraz. Uważam ją za absolutnie doskonałą. Opowieść o Żydzie, który zatraca się we własnej doskonałości, kolejnych kochankach, a jednocześnie wypiera się tożsamości, pnia z którego wyrósł przekonany, że może być ponad pochodzenie społeczne, kulturowe, religijne. Jednocześnie los, a może nawet i Bóg wciąż nawraca go z drogi, którą próbuje obrać. Synagoga staje się miejscem symbolicznym, do którego Jasza trafia zazwyczaj przypadkowo w poszukiwaniu schronien...